środa, 26 grudnia 2012

Rozdział 2.

Alexis


     Przeprowadzka z miejsca gdzie ma się przyjaciół, wspomnienia i rodzinę chyba nie cieszyłaby żadnej nastolatki w moim wieku, jednak w moim przypadku było odwrotnie. Nie przejmowałam się, że opuszczam wielkie miasto tętniące życiem, że zostawiam moich znajomych czy wyprowadzam się z domu, w którym spędziłam osiemnaście lat. Wiedziałam, że obok mnie wciąż będzie moja siostra i ojciec, a w nowym mieście zwanym Atlantic City będę mogła zacząć zupełnie inne  życie.
     Przeprowadzkę planowaliśmy kilka miesięcy, co za tym idzie? Wszystko mieliśmy zapięte na ostatni guzik. Ojciec miał pracę- co po części było powodem zmiany miejsca zamieszkania. Ja wraz z siostrą byłyśmy zapisane do jednego z lepszych liceum w mieście, a nowy dom czekał na nasz przyjazd.
Przez całą drogę zmieniałam pozycję chyba ze sto razy nie mogąc znaleźć miejsca dla siebie. Raz siedziałam po turecku, drugi raz nogi miałam zawieszone na przednim siedzeniu, które nikt nie zajmował. Następnie leżałam na szybie aż w końcu ramię siostry wydało mi się najwygodniejsze. Książka jak zwykle towarzyszyła mi podczas długiej podróży i mimo, że czytałam ją już kilkanaście razy wciąż nie mogłam wyjść z podziwu.  Kiedy w końcu auto zatrzymało się, a ojciec odwrócił się do nas, ja od razu poderwałam się i wyjrzałam przez okno będąc zdecydowanie zaskoczona widokiem zza niego.  Wymieniłyśmy się z Hannah spojrzeniami po czym obie wyskoczyłyśmy z samochodu czekając aż dołączy do nas Jim, który znalazł się chwilę później pomiędzy nami. Wszyscy wpatrywaliśmy się w stojący przed nami dom, który nawet w moich skrytych marzeniach nie był taki idealny. Był on biały z szarym dachem posiadającym jedno okno najprawdopodobniej od strychu gdzie zamieścimy wszystkie niepotrzebne rzeczy, z którymi trudno było nam się rozstać.  Trzy schodki prowadzą do białych drzwi i do werandy, na której ojciec zapewne postawi bujaną huśtawkę, bez której nie potrafimy żyć. Nie wiem jak tył domu, ale muszę przyznać, że przód mnie naprawdę zaskoczył.
-I jak Wam się podoba?- zapytał ojciec uśmiechając się pod nosem. Obie przeniosłyśmy na niego wzrok a chwilę później  spojrzałam znowu na dom stojący przed nami.
-Jest niesamowity- odpowiedziałam podekscytowana kątem oka spoglądając na siostrę, na której twarzy również widniał uśmiech. I mimo, że wiedziałam, że ona nie popiera tej przeprowadzki w tym właśnie momencie zaczęłam dostrzegać, że Hannah z czasem zacznie przekonywać się do nowego miejsca.
-Obiecałem Waszej matce, że właśnie w takim domu kiedyś zamieszkamy- odezwał się Jim obejmując mnie jak i moją siostrę ramieniem. Obie zaskoczone przeniosłyśmy wzrok na naszego towarzystwa.- Kiedyś naszkicowałem rysunek na serwetce w kawiarni i pokazałem go Waszej rodzicielce mówiąc, że tak będzie wyglądał nasz przyszły dom.- wyjaśnił ojciec spoglądając raz na mnie raz na Hannah. Po przeanalizowaniu słów Jimiego spojrzałam przed siebie wyobrażając sobie naszą matkę stojącą tuż obok nas zapewne ze łzami szczęścia w oczach. Ojciec był architektem zajmującym się dosłownie wszystkich. Projektował domy, bloki, przeróżne budynki a dodatkowo dla zabicia czasu- którego i tak miał mało- zajmował się wnętrzami, dlatego wraz z Hannah nie musiałyśmy się martwić o urządzanie domu gdyż zdawałyśmy sobie sprawę, że mamy przy boku specjalistę. –A teraz idźcie zobaczyć swoje pokoje- zaproponował Jim zabierając swoje ręce z naszych ramion po czym podszedł do samochodu otwierając bagażnik i wyciągając z niego walizki oraz pudła z najważniejszymi rzeczami. Obie ruszyłyśmy w stronę domu, który miał być miejscem gdzie spędzimy kolejny rok naszego życia. –Hannah- krzyknął ojciec na co obie z siostrą się zatrzymałyśmy i odwróciłyśmy w stronę rodziciela. –Klucze- odezwał się brunet rzucając w naszą stronę pęk kluczy, które w swoje drobne dłonie złapała moja siostra. –Alexis Twój pokój jest na pierwszym piętrze po prawej stronie na samym końcu korytarza.  Twój Hannah pierwsze drzwi z lewej strony- dodał uśmiechając się szeroko, my tylko skinęłyśmy głowami pokazując tym sposobem, że wszystko zrozumiałyśmy.
     Siostra przekręciła dwa razy zamek od drzwi, które pchnęłyśmy i po chwili znalazłyśmy się w naszym nowym domu. Pierwsze co to pobiegłam na górę do swojego pokoju i gdy tylko otworzyłam drzwi rzuciłam się na wielkie łóżko stające po lewej stronie przy ścianie. Pomieszczenie było duże, urządzone całe na biało, dokładnie tak jak sobie wymarzyłam. Miałam dodatkowo dwie pary drzwi i gdy tylko je zobaczyłam poderwałam się z łózka otwierając pierwsze. Ujrzałam dość dużą garderobę, która póki co świeciła pustkami, jednak na sam jej widok uśmiechnęłam się szeroko od ucha do ucha. Za drugimi drzwiami mieściła się niewielka łazienka z prysznicem, pod który w tym momencie miałam ochotę wejść. Zamknęłam drzwi od łazienki i chciałam iść zajrzeć do siostry jednak moją uwagę przykuło zdjęcie wiszące nad moim łóżkiem. Podeszłam bliżej i nachyliłam się by móc przyjrzeć się fotografii, która była mi bardzo dobrze znana.  Przedstawiała ona naszą czwórkę na wakacjach we Włoszech, było to w wakacje dwa lata temu. Na naszych twarzach gościły uśmiechy od ucha do ucha a w dłoniach każdy z nas trzymał wielkie lody zakupione w pobliskim sklepie.
     Od śmierci mamy minął ponad rok i mimo, że na naszych twarzach codziennie goszczą uśmiechy to jestem pewna, że mój ojciec jak i moja siostra przeżywają w środku to samo co ja. Pogodziłam się ze śmiercią matki, która odgrywała w moich życiu istotną rolę, jednak pogodzenie nie oznacza zapomnienie. Każdego dnia kiedy kładę się spać analizuję cały swój dzień i zastanawiam się jakby on wyglądał gdyby moja rodzicielka była z nami. Jestem pewna, że nie pozwoliłaby ona nam na częste jadanie pizzy, picie coke coli, która nie miała nawet być prawa w naszym domu czy nawet na siedzenie do późna kiedy na następny dzień trzeba było iść do szkoły. 
-Chciałabym żebyś tu teraz była- szepnęłam gładząc ramkę od zdjęcia i w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi od mojego pokoju. Odwróciłam się widząc u progu ojca, który stał oparty o framugę i przyglądał mi się z zaciekawieniem. –Ten pokój jest cudowny- rzekłam z entuzjazmem po czym podbiegłam do Jimiego przytulając się do niego- Dziękuję- dodałam czując jak szerokie ramiona ojca obejmują moje drobne ciało.

*

     -Tato my wychodzimy- krzyknęła Hannah otwierając wyjściowe drzwi. Ojciec jedynie uprzedził żebyśmy wzięły klucze gdyż może go nie być więc tak jak powiedział, tak zrobiłyśmy. Musiałyśmy przejść jedynie przez jedną wąską uliczkę by znaleźć się na cudownej złocistej plaży. Siedząc w pokoju miałam okazja wsłuchać się w szumiące morze, które zapewne będzie mnie budzić z samego rana. Rozejrzałam się dookoła spoglądając na siostrę, na której twarzy dostrzegłam delikatny uśmiech.
-Prawie jak Miami- odezwała się Hannah przez co obie głośno się zaśmiałyśmy. Ściągnęłyśmy sandałki ze stóp i wkroczyłyśmy na ciepły piasek, który przyjemnie drażnił stopy. Podobało mi się to miejsce, mimo, że nie przypominało to plaży z Miami, o którym wspomniała siostra, to ja wiedziałam, że i tak większość czasu będziemy tutaj spędzać.  
     Spacerowałyśmy wzdłuż morza pozwalając na to by woda moczyła nasze stopy. Rozmawiałyśmy na przeróżne tematy, obgadywałyśmy po kryjomu ludzi i śmiałyśmy się z wszystkiego czego popadnie do momentu. W pewnej chwili poczułam ból głowy i zdałam sobie sprawę, że zostałam czymś uderzona. Obie z siostrą się odwróciłyśmy i już miałam coś powiedzieć jednak Hannah mnie uprzedziła.
-Uważałbyś trochę!- krzyknęła moja towarzyszka biorąc do rąk piłkę, która przed chwilą odbiła się od mojej głowy. Zacisnęłam usta w wąską linię modląc się by siostra nie wpadła zaraz w szał gdyż wiedziałam, że jest do tego zdolna. Mimo, że ja i Hannah wyglądamy niemalże identycznie to tak naprawdę jesteśmy zupełnie inne. Moja starsza o kilkanaście minut siostra jest stanowcza, skryta w sobie a czasami potrafi nawet być pyskata. Natomiast ja jestem jej młodszym przeciwieństwem. Na mojej twarzy zawsze gości uśmiech, zawsze na wszystko i z wszystkimi się zgadzam, a kiedy ktoś mnie obrazi ja nawet nie potrafię się obronić. Dlatego zazwyczaj trzymam się Hannah, która zawsze staje w mojej obronie.
     Pomasowałam bolącą głową przyglądając się szóstce chłopaków, których gra w siatkówkę została właśnie przerwana.
-Wybacz, to nie było celowe- odezwał się jeden z chłopaków idąc w naszym kierunku. Na moje oko był on albo w naszym wieku albo co najwyżej rok starszy. Przykleiłam wzrok w jego nagi tors przez chwilę zupełnie zapominając o bolącej głowie, a kiedy w końcu oprzytomniałam mężczyzna zatrzymał się przed nami uśmiechając się szeroko.
-W porządku- machnęłam ręką unosząc kąciku ust ku górze a chwilę później poczułam na sobie morderczy wzrok siostry.
-Mogę odzyskać piłkę? –zapytał brunet przymrużając oczy przez promyki słońca, które świeciły prosto w jego twarz. Spojrzałam na siostrą szturchając ją delikatnie aż w końcu oprzytomniała i oddała należność w ręce właściciela. –Jesteście nowe, prawda?- spojrzałam na Hannah, który dokładnie w tym samym momencie obróciła głowę w moją stronę. Czy my aż tak bardzo nie pasujemy do tego miasta? Czy może raczej w tej okolicy wszyscy się dobrze znają i jak pojawia się nowa osoba od razu wokół niej robi się zamieszanie? A może wyglądamy zupełnie inaczej niż tutejsze dziewczyny?
-Tak, właśnie się przeprowadziłyśmy- wyjaśniłam przenosząc wzrok na bruneta, który szeroko się uśmiechnął.
-Stary idziesz?- krzyknął jeden z chłopaków przez co wszyscy przenieśliśmy na nich wzrok. Cała piątka machała w naszym kierunku pośpieszając tym samym swojego kolegę.
-Może zagracie z nami?



To już drugi rozdział. Chociaż nie wiem czy powinnam użyć tutaj słowa "już" gdyż wydaje mi się jakbyśmy miały tego bloga ze sto lat! No nic, w każdym razie chciałybyśmy ogromnie podziękować za wszystkie komentarze i życzyć Wesołych Świąt- mimo, że święta dobiegają końca. A i oczywiście Szczęśliwego Nowego Roku! :) 
Matura przed nami ;< Trzymajcie kciuki!